wtorek, 22 sierpnia 2017

Przedszkole - przygotowania

Zawsze uważałam, że zaprowadzenie dziecka do przedszkola to prosta sprawa i nie rozumiałam w czym tkwi problem. Zaprowadzasz dziecko, żegnacie się i wychodzisz, a ono zadowolone biegnie do innych dzieci - tak to widziałam, proste. Tak to widziałam... póki nie zostałam mamą. Teraz dla odmiany mam w domu trzylatka, który za kilka dni rozpocznie przygodę z przedszkolem i serce mi pęka, kiedy Tadeusz oznajmia, że nie pójdzie nigdzie beze mnie. Jeszcze nie ma września, a już boleśnie przekonałam się, że byłam mądrą i twardą matką tylko wówczas, kiedy nie miałam dziecka. Ot, cała prawda na temat macierzyństwa... jesteśmy cierpliwymi, konsekwentnymi, kreatywnymi i superzorganizowanymi matkami, kiedy nie mamy dzieci, a potem je rodzimy i czar pryska! Powiedzcie, że tak macie?
Wracając do tematu... za kilka dni będę miała w domu przedszkolaka. W związku z tym pora zacząć kompletować wyprawkę - w każdym przedszkolu rodzice dostają wytyczne co należy przynieść - więc w tym tygodniu wyruszymy kupić nowe kapcie, szczoteczkę do zębów i pastę, kubek i teczki na prace plastyczne, spakujemy też oczywiście worek z rzeczami na przebranie i chusteczki. Podejrzewam, że Tadeusz wybierze wszystko w swoim ulubionym kolorze blue i łudzę się, że to będzie dla niego zachętą by pójść do przedszkola. Póki co entuzjazmu brak. Rozpiska, którą otrzymaliśmy podczas dni otwartych w naszym przedszkolu sugeruje by przed posłaniem dziecka do placówki zadbać o jego rytm dnia, samodzielne jedzenie posiłków i ubieranie, korzystanie z toalety, komunikowanie wszelkich potrzeb itp. Taki dobrych rad można znaleźć mnóstwo w sieci, wszyscy internauci i portale dla rodziców chętnie doradzą "jak przygotować dziecko na pójście do przedszkola". Ja tymczasem odnoszę wrażenie, że... na to nie da się przygotować! Czym bardziej zależy mi na samodzielności Tadeusza, jego zaradności i jakimś porządku w naszym życiu, który pozwoli jemu radzić sobie a mi odetchnąć z ulgą - tym bardziej moje dziecko jest oporne, a ja panikuję (no, bo jak on sobie poradzi beze mnie... czuję się jak matka kwoka!). 

Wiadomo, że warto oswajać dziecko z tym, że zaraz w jego życiu zdarzy się coś ważnego, zajdzie jakaś poważna zmiana. Warto rozmawiać z dzieckiem o tym co będzie działo się w przedszkolu - pozytywnie nastawić do pani, pod której opieką będzie oraz koleżanek czy kolegów, opowiadać o nauce i zabawie czy rytmie dnia, który panować będzie w placówce. Wszelkie "dobre rady" mówią także o tym, by pożegnanie było krótkie - buziak, zapewnienie dziecka o tym, że się wróci i... ucieczka, zanim ktoś się rozpłacze! Mam nieodparte wrażenie, że to ja będę wracała do domu z gilami po pas! A tak zupełnie serio to nie jestem w stanie wyobrazić sobie pierwszego dnia w przedszkolu, z resztą drugiego, trzeciego i ósmego również nie. Nie mniej jednak wiem, że to ja będę musiała odprowadzić Tadeusza, bo gdyby zrobił to Tata Tadeusza to pierwsze łzy w szatni skończyłyby się powrotem do domu...

Reasumując, próbuję przygotować Tadeusza, ale... sama zupełnie nie czuję się gotowa! Wiecie, wszędzie rozpiski o tym, jak pomóc dziecku odnaleźć się w nowej sytuacji, a nikt nie pomyślał o biednym zagubionym rodzicu, który wszelkie swoje obawy musi przeżywać w skrytości serca, by dziecku nie udzielały się jego nerwy. Oczywiście przesadzam trochę. Mam świadomość, że przedszkole to świetne miejsce dla dziecka. Placówka, z której wyniesie ono więcej, niż byłabym w stanie zapewnić mu w domu sama. Wiem to wszystko, ale myśl o 1 września stresuje mnie znaczenie bardziej, niż kiedy to ja rozpoczynałam rok (przed)szkolny...

Powiedzcie, że też tak macie lub mieliście... jak żyć?!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zobacz też:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...