czwartek, 28 stycznia 2016

Agata Grzesik z Pani Miniaturowa

Widzieliście kiedyś młodziutką dziewczynę popychającą wózek dziecięcy, który przysłaniał jej cały świat? To mogłam być ja. Wówczas tegoroczna maturzystka, która zamiast w październiku wybrać się na Politechnikę, w listopadzie pojechała na porodówkę. Dziecko owszem, planowałam, ale na troszkę później. Mój 'Master Plan' zakładał, że zdam doskonale maturę, zrobię studia, znajdę pracę, a gdy jako-tako ułożę sobie życie to zdecyduję się na dziecko. Widziałam siebie z przyszłości jako zadbaną "panią z biura", mieszkającą z kotem w kawalerce, tam nawet nie było miejsca na mężczyznę! Ale ja już wiedziałam, jak będzie wyglądało moje dziecko. Moja adoptowana córeczka, urocza brunetka z loczkami i niebieskimi oczkami. Och, jakże wielkiego psikusa spłatała mi natura. Jakże dziecinne były to marzenia. Znacie powiedzonko, że jeżeli chcecie rozbawić Boga to musicie opowiedzieć mu o swoich planach? Ta wystrzałowa singielka z moich marzeń jeszcze w liceum odnalazła miłość swojego życia (a przynajmniej wtedy myślała, że to ten jedyny). Następnie spotkało ją to co zdarza się tysiącom kobiet w naszym kraju - antykoncepcja przypomniała o swoich 2% szans na zostanie szczęśliwą mamą. Tyle, że dojrzałe i wykształcone kobiety, o ustabilizowanej sytuacji życiowej, wolą kłamać, że to był ich świadomy wybór. Och, moje drogie, nie ma się czego wstydzić. Każdej z nas może się przydarzyć. Taką piękną niespodziankę dostałam od losu. O włosach złotych jak pola pszenicy, a oczętach błękitnych niczym wiosenne niebo. Nie zamieniłabym Go na żadną kawalerkę, sierściucha i pracę w korpo. 

To mój największy skarb. Mój prezent od życia.

pani miniaturowa
Pani Miniaturowa i Omen (2010 rok)
Fot. Witold Chojnacki
 
Jednakże by docenić w życiu to co najpiękniejsze, najpierw musi ono nas troszkę podoświadczać. Jako młoda mama o bardzo, bardzo niskim wzroście, nasłuchałam się wielu nieprzyjemnych komentarzy. Dowiedziałam się nawet, że jestem 12latką, która zaszła w ciąże z narkomanem, którego nawet nie znam. Ludzka głupota nie ma granic. Byłam dorosłą, świadomą narzeczoną zanim zaszłam w ciążę. Doskonale znałam imię mojego jedynego. Znałam i lubiłam jego rodzinę, a On znał i lubił moją. Ale nie. W oczach innych ludzi ja byłam patologią. Niechcianym elementem społeczeństwa, któremu można plunąć w twarz. Bo w naszym kraju niepełnosprawna, która chce mieć dzieci to potencjalna fabryka małych, niewydarzonych potworków. Mała = dziecko. Dziecko w ciąży = patologia. Patologia = mogę ją zwyzywać od najgorszych. Tak wyglądała moja ciąża. Nie było uśmiechów i sympatycznego zagadywania do szczęśliwej mamy. Nie było głaskania mnie po rosnącym brzuszku. Były jadowite szepty, które wbijano mi w plecy, niczym rozżarzone ostrza. Ale przetrwałam to. Zawsze byłam silna. Mam twardy charakter, ukształtowany przez chorobę, z którą zmagałam się przez lata. Muszę taki mieć, aby przetrwać. To nie jest kraj dla "innych" ludzi. Po porodzie stałam się pełnoprawną mamą. Tą jedyną. Najlepszą. Najukochańszą. Najbardziej bałam się chorób. Mogłam żyć w biedzie, mogło mnie boleć, mogłam nie sypiać po nocach, byleby dziecko było zdrowe. Nic więcej mnie nie obchodziło. Szczęśliwie obyło się bez większych strachów, choć zaliczyliśmy ze trzy wizyty w szpitalach, to moje macierzyństwo nie różni się wiele od perypetii innych mam. W niespełna rok po porodzie mogłam kontynuować naukę. Zdobyłam wyższe wykształcenie, choć studia dzienne na Politechnice dawały czasem w kość. Zwłaszcza w czasie sesji, lecz dawałam sobie radę. Pamiętam, jak z podziwem i lekkim przerażeniem w oczach, jedna z mam w szpitalu obserwowała, jak po utuleniu dziecka do snu, zasiadłam do materiałów z ekonomii menedżerskiej. Co poradzić, że dziecko zachorowało tuż przed sesją? Młode mamy nie mają taryfy ulgowej. Studia to była moja decyzja, mój świadomy wybór i należało się z nich wywiązać, bez proszenia wykładowców o litość. Nie jestem z tych mam, które wmawiają ludziom jak to do wszystkiego same doszły. Zawsze obok nas są ludzie, którzy okazują nam wsparcie. Pamiętam o nich doskonale.

pani miniaturowa
Pani Miniaturowa
fot. Studio Ginger

Jak każda mama bałam się każdej różnicy, jaka tylko się pojawiała miedzy synem, a innymi dziećmi. Choć jest zdrowy i rozwija się prawidłowo, sen z powiek spędzało mi "a czemu jeszcze nie chodzi", "a czemu jest taki cichy, mówili mi, że dzieci są gadatliwe", a "a czemu nie chce jeść obiadków", "a czemu jeszcze nie mówi". Każdy etap jego rozwoju spędziłam z tabeleczkami i bilansami w ręce i studiowałam "jak być powinno". Inne mamy też tak robią. A takie mamy-kwoki jak ja, w szczególności. Na szczęście po paru latach mi przeszło. Uspokoiłam się, wyluzowałam. Stałam się znośną mamą, która zalicza wszystkie błędy wychowawcze, które każdy rodzic popełnić powinien. Moje dziecko psoci, a mi się zdarza być mamą-nieidealną i jakoś żyjemy. Zdrowi i szczęśliwi. I chyba o to w tym wszystkim chodzi. Nie bać się potknąć i zawsze być sobą. To jest najważniejsze.

Życzę wszystkim Mamom, tym młodym i tym troszkę starszym, żebyście zawsze miały odwagę czerpać z życia pełnymi garściami i nie bały się zrobić kolejnego kroku do przodu.

 ***

Kim jestem? Jestem Mamą taką samą jak Ty - tylko miniaturową. Za rodzicielką rozbrykanego Omena, kryje się dziewczyna myśliwego, właściciela szalonego kota, magister ekonomii i "pani od logistyki". Niski wzrost wyrównuje sobie długością włosów, a dar niewidzialności przełamuję ostrym jęzorkiem, który głośno mówi co myśli. Ba, nawet pisze co myśli! U mnie na blogu znajdziesz wpisy o dzieciach bez ściemy, a także lifestyle bez farmazonów. Tam zawsze możesz być sobą. Obiecuję, że i ja będę.
Zobaczcie koniecznie: www.miniaturowa.pl

3 komentarze:

  1. Kurczę! Nie powinnam, bo to nie moja wina, ale kurczę wstyd mi za tych ludzi!! Sporo bólu Ci sprawili.. Cieszę się, że odnalazłaś się w macierzyństwie :) niektóre mamy załamują się i nie mogą przeboleć "bezapelacyjnej zmiany planów życiowych"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ludzie bywają okrutni, co? Naprawdę wstyd...

      Najbardziej w takich zmianach planów fascynuje mnie to, że jeśli się nie załamiesz to dają porządnego kopniaka w tyłek i motywują do działania ;)

      Usuń
  2. Wspaniała kobieta i matka. Jestem pełna podziwu. Agatko, życzę wszystkiego dobrego Tobie i Twojemu synkowi.

    OdpowiedzUsuń

Zobacz też:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...