niedziela, 7 września 2014

Mężczyzna na porodówce - niezbędny!

Czasy się zmieniły. Jeszcze kilkanaście lat temu mężczyźni nie mieli możliwości uczestniczenia w narodzinach dziecka, obowiązywał ich zakaz wstępu na porodówkę. Dziś porody rodzinne są codziennością. Decyzja należy jedynie do przyszłych rodziców.

Już w chwili, kiedy w mojej głowie pojawiły się pierwsze myśli o porodzie byłam przekonana, że obecność narzeczonego  będzie bardzo pomocna i chciałam, żeby w takiej chwili był ze mną. Decyzję pozostawiłam jemu, miał bowiem prawo nie być przekonanym co do słuszności tego pomysłu. Miał prawo do obaw, w końcu to niecodzienna sytuacja. Na szczęście mój mężczyzna podjął decyzję, że podczas porodu będzie przy mnie!


Stawiliśmy się na sali porodowej, oboje w odpowiednich na tę okoliczność strojach. KTG monitorowało akcję serca i zapisywało czynności skurczowe, ukochany trzymał mnie za rękę, a po całym bloku porodowym rozchodził się przeraźliwy krzyk kobiety rodzącej w sali obok. Ten krzyk wcale nie pomagał mi się zrelaksować. Moim drugim wsparciem była mama - położna, która trwała przy nas dzielnie! Jednak tu po raz pierwszy pojawia się myśl, że gdyby nie mężczyzna obok, sytuacja byłaby nie do zniesienia, a tak przynajmniej można trzymać się za ręce. Nie minęło dużo czasu, nie zdążyłam porządnie odczuć skurczy, a tętno zaczęło spadać. Moje oczy były pełne łez - tu znów opanowany mężczyzna, który czuwa nad tym, by głęboko oddychać i nie bać się, choć sam pewnie się boi. Nie daje po sobie poznać, wspiera. W ciągu kilku sekund podjęto decyzję o cesarskim cięciu, kolejne kilka sekund później leżałam na sali operacyjnej. Mocne lampy, twardy stół, kroplówka, maska na ustach. To całe moje wspomnienie, potem już tylko sala pooperacyjna. Poród i przywitanie na świecie naszego syna nie było moim zadaniem - tata był niezbędny!


Tadziu przyszedł na świat w planowanym terminie porodu - 7 września o godzinie 10:04 ważąc 3230 gramów i mierząc 57 centymetrów. Okazał się być pięknym, różowym i krzyczącym pacholęciem. Spadek tętna wynikał prawdopodobnie z tego, że mały człowiek sam przycisnął lub złapał pępowinę. Jeszcze trochę śliski i mokry trafił do rąk taty, który ucałował go w brudne czoło. To właśnie tata mógł podać maleństwu pierwsze mleko, glukozę i czuwać nad wszystkim, obserwować co dzieje się z dzieckiem, krok po kroku.
Mężczyzna na porodówce okazał się najpotrzebniejszy na świecie!
Ja potrzebowałam czasu, by dojść do siebie po ogólnym znieczuleniu, nie mogłam być przy Tadziu od razu, ale cieszę się, że nie był w tym czasie sam, a z drugą najbliższą mu osobą.


Poród nie był wyzwaniem dla mnie, ale właśnie dla narzeczonego - najwspanialszego mężczyzny i taty na świecie. Z pewnością towarzyszył temu wielki stres i niepewność. Dopiero po wszystkim - euforia. Emocji było mnóstwo, być może za dużo jak na jeden raz. Takiej adrenaliny nie dostarczają loty motolotnią, nurkowanie czy jazda motocyklem. Warto jednak, będąc mężczyzną, zdecydować się na bycie przy porodzie i uczestniczenie w życiu małego człowieka od pierwszych chwil. Roli ojca nie można bagatelizować, a czasem trzeba wynieść ją na piedestał, kiedy mama - nawet nie z własnej woli - pozostaje w tyle.

3 komentarze:

  1. Wielkie gratulacje i życzenia zdrówka dla Was! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Serdeczne gratulacje dla Was i zdrówka dla mamy i Tadzika :)
    Ps. Babcia położna :p to super kobieta. W pracy opiekuńcza, profesjonalna i troskliwa mogłam osobiście się o tym przekonać :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Gratulacje z okazji narodzin Tadzia! Niech Malutki zdrowo rośnie :-)

    OdpowiedzUsuń

Zobacz też:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...