czwartek, 14 sierpnia 2014

Jak to się zaczęło?

Zaczęło się zwyczajnie. Pewnego zimowego poranka zrobiłam test ciążowy. Na wynik czekaliśmy we dwoje wpatrując się w biały, prostokątny kawałek plastiku. To była właściwie formalność, bo zdaje się, że oboje spodziewaliśmy się tego, co chwilę później zobaczyliśmy. Dwie kreski. Niewyraźne, ale jednak dwie. Nigdy nie wiedziałam tak pięknych dwóch kresek. Nie sądziłam, że mogą one budzić w człowieku tyle emocji, skrajnych emocji. Nie trzeba było powtarzać testu, robić go ponownie, a potem trzeci i czwarty raz. Wiedzieliśmy, że wyszedł prawidłowo. Dwie kreski. Minęło jednak trochę czasu zanim na dobre dotarło do mnie, że w moim brzuchu zaczyna rosnąć nowe życie. Bałam się. No, bo wiecie... ciąża to nie tylko rosnący brzuch. To odpowiedzialność za drugiego człowieka.
 I tak oto... rodzę za niespełna miesiąc.

Nowe życie na początku zostało nazwane Fasolem. Nie znaliśmy jeszcze płci, ale w mojej głowie "dziecko to syn" kazało mi wierzyć, że będzie chłopak. Intuicja mnie nie myliła, będzie chłopak. Potwierdziły się nasze przeczucia, a w raz z tym zrodził się problem - wybór imienia. Co prawda braliśmy pod uwagę w zasadzie same męskie imiona, ale zdania były dość mocno podzielone. Oboje kręciliśmy nosami. Tacie Fasola nie podobała się żadna z moich propozycji, a mi jego, też nie specjalnie. 

W końcu Tata Fasola wybrał imię - Tadeusz. Tadek - niejadek, moja pierwsza myśl. Jak można dać dziecku na imię Tadeusz? A może jednak Jakub, Franciszek, Wiktor...? Nie? A no nie, bo po kilku dniach faktycznie oswoiłam się z myślą, że oto nasz Fasol będzie Tadziem. Postanowione! 

Tadeusz, Tadziu, Tadek, Tedi, Tadeo... idealnie!
Przytyłam 15 kilogramów i jeszcze rosnę. Cieszymy się każdym ruchem, czkawką i wizytą u lekarza, po której okazuje się, że jest dobrze i coraz bliżej mety. Czekamy, bo przed nami ostatnia prosta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zobacz też:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...